czwartek, 26 maja 2016

Jack i Elsa w Hogwarcie. Epilog (Księga I)

Elsa 

Przez ostatni tydzień pobytu w Hogwarcie głównie siedziałam w zamku razem z Jackiem. Zaczynało robić się naprawdę gorąco, a ja bardzo źle znosiłam wysokie temperatury. Przez moją moc łatwo mogłam się przegrzać i po prostu zemdleć, co na pewno przysporzyłoby sporo kłopotów, dlatego moim głównym zajęciem było kiszenie się w bibliotece. Uwielbiałam czytać, a poza tym ostatnio dorwałam się do starego tomu legend dotyczących Arendelle. Nie miałam pojęcia, skąd się wziął w Hogwarcie, ale wersje opowiadań w nim zawartych znacznie różniły się od tych, które dostałam na dziesiąte urodziny od taty.
— Długo jeszcze będziecie tutaj siedzieć? Za dwa dni mamy wakacje, a wy cały czas tu spędzacie!
Westchnęłam. Już nawet nie potrafiłam policzyć, ile razy tłumaczyłam Meridzie, co stanie się, kiedy wyjdę na dwór.
— Jeśli tak bardzo chcesz mnie potem odnosić do skrzydła szpitalnego, to proszę bardzo — mruknęłam, nadal pochłonięta czytaniem legendy o Srebrnym Jeziorze.
Po chwili poczułam silne szarpnięcie.
— Idziesz z nami — krzyknęła Merida, nie zwracając na wściekłe spojrzenie bibliotekarki, która odkładała książki na właściwe miejsce. Roszpunka jej pomogła i teraz obie wlokły mnie w stronę schodów. Książka z legendami o mało co nie wypadła mi z rąk, kiedy zauważyłam w niej coś naprawdę dziwnego. Zamknęłam ją jak najszybciej i już nie opierałam się z wyjściem.
Musiałam złamać regulamin.

*Narrator ogólny*


Jack jeszcze chwilę zaczekał w bibliotece. Merida i Roszpunka spisały się świetnie. Wystarczyło tylko zaczekać na Thomasa i Johna, którzy mieli się upewnić, że jego cel znajdzie się w odpowiednim miejscu i czasie.
Już on skopie tyłek temu Casteelowi.
Jack wyszedł z biblioteki, kierując się na siódme piętro. Nie było tam raczej żadnego z nauczycieli, co sprzyjało okolicznościom, w jakich Frost zamierzał porozmawiać z Brianem.
— I co?
— Trochę się szamotał, debil. Mamy jego różdżkę, więc raczej nic nie powinno się stać — uśmiechnął się szeroko Thomas, odsuwając się od drzwi zza których dochodziły głośne krzyki.
Jack skoncentrował się na tym, aby nie ulec mocom Briana. Gdyby to zrobił, byłoby bardzo, bardzo źle. Ale po chwili zastanowienia chłopaka naszła myśl, czy takie wydobywanie informacji na pewno jest odpowiednie.
Frost prychnął na swoje głębokie przemyślenia. Bądź co bądź wykonywał tylko to, o co prosił go Jonathan – chronił Elsę.
Chłopak nacisnął klamkę i szybko otwarł trzeszczące drzwi. Przez moment jego myśli zaczęły gdzieś znikać i przychodził ten dziwny stan otępienia. Jack za wolno się otrząsnął i już leżał przy ziemi z Brianem nad głową. Zanim chłopak zdążył cokolwiek zrobić, Frost miotnął w niego lodowym promieniem. Casteel przeleciał przez całą szerokość pustego pokoju i uderzył z impetem o ścianę. Zanim zdążył się podnieść, jack już przy nim był i trzymał za poły szaty.
— Gdzie jest drugi obóz?
— Niczego nie wiem, debilu — wycharczał Brian.
— Wiesz, co to jest? — Jack wyciągnął z kieszeni szaty fiolkę z przezroczystym płynem.
— Co? Chcesz mnie ochrzcić czy jak?
— To veritaserum, bezmózgu. Podam ci je na uczcie pożegnalnej i może wtedy wszystko mi wyśpiewasz, hm?
— Mówię ci, że niczego nie wiem!
— Kto cię nasłał?
— A jak myślisz? Jestem pewien, że ją widziałeś, Frost. A teraz mnie puść, do cholery.
Jack powoli patrzył na Briana. Puścił go i popatrzył na chłopaka. Tamten wiedział, że Frost ma nad nim przewagę, więc nie próbował żadnych sztuczek. Dzięki wszystkim informacjom pozyskanym od jego zleceniodawczyni mógł łatwo przewidzieć, co zrobią Strażnicy. A nie kiwną nawet palcem, żeby coś zrobić. Wszystko, byleby zachować Frosta przy sobie. W końcu był zbyt potężną bronią, aby tak po prostu dać mu odejść. A on na pewno kiedyś będzie chciał to zrobić. Miał rodzinę i przyjaciół. Dla czegoś takiego zawsze się rezygnuje. Kiedy nadarzy się okazja, to North na pewno wykorzysta to samo, co przy Fancy. A wtedy będzie już za późno.
Wystarczyło tylko przeciągnąć Elsę na swoją stronę. Stronę obozu, Charlotte i Ailce. Gdyby postawić dziewczynę przed dokonanym faktem, nie miałaby nic przeciwko. Powrót wspomnień musiał być czymś ważnym. Brian miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie pamięta nic z obozu. Bo jeśli tak, to jego plan byłby prostszy, a pole do popisu – jeszcze większe. Cierpliwość – właśnie tego nauczyła go Charlotte.
— I trzymaj się z dala od Elsy.
Frost ponownie popchnął obolałego Briana na ścianę i wściekły wyszedł z pomieszczenia. Nie dowiedział się niczego.
Thomasa i Johna nie było na korytarzu. Widocznie musieli rzucić na drzwi zaklęcie wyciszające, bo ktoś się pałętał po siódmym piętrze.
Jack wyjął z kieszeni kulę, którą teleportował się na Biegun Północny.


Jack

— To nadal nie zwalnia go z listy podejrzanych – mruknęła Annabeth, bawiąc się swoim glinianym naszyjnikiem z kolorowymi paciorkami. Nosiła go odkąd tylko pamiętam. Każdy koralik oznaczał jeden rok pobytu w Obozie Herosów, gdzie Percy jeździł każdego lata.
— Wiem, ale on rzeczywiście wyglądał, jakby mu na tym nie zależało.
Plan, który przed chwilą opracowaliśmy z Northem był odrobinę skomplikowany i miał wiele niewiadomych. Większości zależało od przypadku, no i od samego charakteru osoby, którą zamierzaliśmy wypytać. Ostatnio ludzie, których razem z Zającem przesłuchiwałem nie byli skorzy do rozmów. Z ich wspomnień Wróżka wygrzebała parę przydatnych informacji, ale nic poza tym. Plan chronienia Elsy musiał zejść na bok. Mieliśmy teraz odrobinę ważniejsze problemy, zagrażające całemu magicznemu światu, jaki znaliśmy.
— Ale skoro ta pedofilka, jak jej tam?, Charlotte — zaczął Percy — w końcu ona nie żyje. Co do tego ma jej siostra? Bo przecież ona też nie żyje, nie?
Cała nasza trójka spojrzała na zmieszanych Strażników.
— Warto sprawdzić wszystko — mruknął North pod nosem. Znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie, że Strażnicy mnie oszukują.
Powinienem mieć do nich zaufanie. I miałem, aż do wczoraj. Dopóki North nie dał mi veritaserum i nie kazał podać go Elsie. W sumie to wiedziałem, że coś takiego może się stać po tym, jak zobaczyliśmy jej wspomnienia. Skoro tak długo ukrywała przed nami swoje moce, równie dobrze mogła zataić więcej wspomnień o obozie. Problem polegał na moim sumieniu, które jednak odkryłem, a które bardzo często odzywało się w sytuacjach dotyczących Elsy. Na pewno nie było to dobre. Byłem Strażnikiem, a dodatkowo pośrednikiem pomiędzy Hogwartem a Biegunem Północnym. Musiałem wykonywać moją pracę, chociaż coraz bardziej się od niej wzbraniałem.
— W każdym razie trzeba jeszcze odnaleźć tego całego Charlesa Paddingtona. On też może być temu wszystkiemu bliski — mruknęła Annabeth. Z naszej siódemki do tej pory tylko ona wymyśliła coś sensownego. — Ale on mógł jeszcze nie wrócić. Na pewno nie.
— Więc jedyne co nam pozostaje, to czekanie.
Z rezygnacją opadłem na krzesło, jeszcze bardziej lustrując mapę przy stole obrad.
Mieliśmy problem. Jeszcze większy niż koszmary Mroka i sprawa obozu razem wzięte.

Elsa

Pakowałam się już do wyjazdu, słuchając wesołego paplania Roszpunki o tym, jak bardzo stęskniła się za rodzicami i za Coroną. Jej nastrój częściowo mi się udzielał. Częściowo, bo ciągle zastanawiałam się, czy zabrać ze sobą  oryginalne wydanie „Legend Arendelle” do domu. Musiałam dokładnie przejrzeć tę książkę, a nie zdążyłabym zrobić tego w czasie, który mi pozostał do powrotu do domu.
Już jutro o tej porze będę leżeć we własnym łóżku w Arendelle.
Patrzyłam na podniszczoną okładkę księgi.
— Widział ktoś moją piżamę? — Hay weszła niespodziewanie do dormitorium, a ja wepchnęłam legendy na dno kufra i przywaliłam je nieposkładanymi rzeczami. Jutro będę znów musiała je ułożyć. Było to jednak niczym w porównaniu z karą, którą zapewne bym dostała przez tak poważne załamanie regulaminu. Wynoszenie rzeczy z Hogwartu było surowo karane. Miałam tylko nadzieję, że nikt mnie nie przyłapie.
Skończyłam się pakować. Na łóżku została tylko mała fotografia. Wzięłam ją do ręki. Być może ostatnimi czasy rzadko widziałam Jonathana, jednak na tym zdjęciu mogłam popatrzeć na to, jak był uśmiechnięty. I właśnie tak chciałam go zapamiętać. Bo pomimo tego całego bagażu, z którym musiał zmagać się co dnia, nadal pozostał sobą. Z czystym sumieniem mogłam powiedzieć, że to on był najdzielniejszą osobą, jaką poznałam. Nauczył mnie jednego: ważniejszym od tego kim jesteś jest to, jak bardzo starasz się zmienić. I chyba właśnie tego ja również powinnam się trzymać.


***

Siedziałam obok Tessy i Roszpunki na ceremonii zakończenia roku szkolnego. Spojrzałam na szeroko uśmiechniętego Jacka. Koniec roku szkolnego w Hogwarcie najwyraźniej bardzo go uszczęśliwiał. Cała sala tonęła w czerwieni i złocie. Tego roku to Gryffindor wygrał Puchar Domów, przeważając nad Slytherinem jedynie czterdziestoma punktami. Ravenclaw był trzeci, a Hufflepuff czwarty. Krukonom cudem udało się wygrać, ponieważ przed ucztą Smith naraził się profesorowi Murderowi. Różnica między naszymi domami wynosiła teraz dokładnie dwa punkty.
Po zakończeniu całej ceremonii i po wiwatach na cześć wakacji uczniowie zaczęli tłumnie wychodzić z sali. Pociąg już czekał na stacji Hogsmeade razem z naszymi bagażami.
— Tutaj jesteś! — jack podszedł do mnie szybko. — Tylko się nie spóźnij jak na rozpoczęciu.
— Przypominam ci, że to ty mnie zagadałeś. Ja z chęcią poszłabym prosto do zamku — oburzyłam się.
Chłopak się zaśmiał.
— Szybko minęło, no nie?
— Wydaje mi się, że zaledwie wczoraj gapiłeś się na mnie na peronie 9 i 3/4.
— Wcale się nie gapiłem — Jack odwrócił wzrok. — Chodź, bo się jeszcze zgubisz w tym tłumie.
Po tych słowach chwycił mnie za rękę i poprowadził przez tłum. Byłam tak zdziwiona, że nawet nie zabrałam dłoni. Mimo wszystko Jack raczej rzadko się tak zachowywał. W sumie to nie do końca mi przeszkadzało.
Kiedy wyszliśmy na błonia, chłopak puścił moją rękę, a między nami zapanowała niezręczna cisza.
— To... gdzie jest reszta?
— Pewnie już w pociągu. Mówiłem im, żeby na nas nie czekali.
Jack miał zmartwioną minę.
— Co się stało? — zapytałam, przygotowując się na złe wiadomości.
— Strażnicy mają problemy. Jako ich przedstawiciel muszę prosić cię o pomoc. Potrzebujemy tylko chwili prywatności. Ściśle tajne — Jack odpowiedział mi cicho.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
— A dokładniej?
Chłopak wziął głęboki wdech.
— Podejrzewałaś to już od czasu jej pogrzebu, prawda? Na razie nie wiemy, gdzie jest, ale może sprawić wiele problemów.
Otwarłam oczy szeroko.
Chloe żyła. I nikt nie wiedział, gdzie aktualnie się znajduje.



***
Witam w Epilogu Księgi I!
Jeśli mam być szczera, to nie wiedziałam, że dożyjemy. Czasami było ciężko, ale razem z Wami dałam radę. Poszerzyłam działalność o Wattpada i jestem z siebie i Was naprawdę dumna <3
Pozostaje nam tylko czekać na rozpoczęcie Księgi II. Dodatkowo mamy rocznicę! Dzisiaj świętuję założenie bloga na portalu Onet.pl. To już rok, więc zastanawiam się nad jakimś specialem. 
Ponadto mam pomysł na nowego bloga o Jelsie! Ale nie Jelsie jako Jacku i Elsie, tylko jako o Jonathanie i Elsie. Nie wiem, czy go zrealizuję, ponieważ mam dużo roboty, ale postaram się coś ogarnąć. 
Tymczasem pozdrawiam i do zobaczenia! 
~Kasia






2 komentarze:

  1. Nadal nie do końca łapię o co chodzi z obozem, ale to już kwestia mojego mózgu :p
    Czyli w drugiej części będzie poszukiwanie Chloe? Kojarzy mi się to z poszukiwaniem horkruksów XD
    Weny!
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do LBA, bo w końcu why not :P A przy okazji to zakochałam się w Yato i proszę mi tu ładnie obejrzeć, bo nie mam z kim gadać o jego zajebistości XD

      http://skrzydlo-kruka.blogspot.com/2016/05/liebster-blog-award-cos-czego-jeszcze.html

      Usuń

Siva Internetowy Spis