poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział XXII — Ostatnie wyjaśnienia

Jack

Po tym, co zobaczyłem spodziewałem się jakiejś specjalnej reakcji ze strony Strażników, typu „Postawmy wszyscy środki ochronne! Poszukajmy Diany i ukarzmy ją!” albo coś. 
Trochę się przeliczyłem. 
North był zamyślony, Kangur znudzony, Piasek przysypiał. Jedynie Wróżka wyglądała na całkiem przejętą zaistniałą sytuacją. No i Jonathan. O nim też byłoby warto wspomnieć. 
Przechadzał się w tę i z powrotem, mrucząc coś pod nosem. Podszedł do mnie szybko. 
— Chodź na chwilę — pociągnął mnie w stronę biblioteki. Oparł się o regał, nadal mrucząc oś pod nosem. 
— Jack, to wspomnienie, gdzie Fancy groziła Elsie. To, które było zaraz po ataku na Dianę. Przypatrzyłeś mu się dobrze, prawda? 
— No... trochę. 
— Będziesz potrafił odróżnić je od siebie? 
— Nie wiem. O co chodzi?
— Jakieś trzysta lat temu myśleliśmy, że umarła. Ale skoro pokazała się Elsie, to może znaczyć, że przez cały ten czas się ukrywała. 
— Przecież to równie dobrze mogło być przywidzenie albo sen. 
Jonathan pokręcił głową. 
— To niemożliwe. We wspomnieniach raczej nigdy nie widać snów czy halucynacji. Po bitwie, kiedy nikt jej nie widział, Fancy miała idealną okazję, żeby coś zrobić Elsie. 
— Po co miałaby coś jej robić?
— Z zemsty. Zresztą, North o wszystkim powinien ci już dawno powiedzieć. Słuchaj mnie uważnie: kiedy wrócicie z Hogwartu, nie odstępuj Elsy na krok. No chyba, że będziesz stuprocentowo pewny co do jej bezpieczeństwa, zrozumiałeś? Powiedz Strażnikom, żeby ustawili bariery  dokoła Arendelle. Idź to trolli, które wyleczyły Annę i je również poproś o pomoc. Niczego nie zdradzaj Elsie. 
Z trudem przyswoiłem te informacje, kiedy Jonathan mruknął coś tylko o przemianie i zostawił mnie samego w bibliotece. 
Pięknie. Jakby informacja, że jestem księciem Arendelle nie była wystarczająco straszna.

Elsa

Znów siedziałam w bibliotece, która od rana była moim schronieniem. Szkoda tylko, że nie mogłam w niej jeść. Spędzenie poranka w Wielkiej Sali było równoznaczne z kolejnymi plotkami, ciekawskimi spojrzeniami i cichymi szeptami, mówiącymi o wczorajszych zdarzeniach. Wszystko to przypominało mi wściekłość Jacka i wszystkie te dziwne zachowania nauczycieli. 
— Robisz coś? — podskoczyłam na dźwięk głosu mojego przyjaciela. Spojrzałam na niego znad książki. Ostatniej osoby, której spodziewałam się w bibliotece był właśnie Jack. I nawet nie był na mnie zły. Wyglądał na całkiem poważnego i tak jakby... zatroskanego?
— N-nie. 
Jack usiadł obok i zapanowała niezręczna cisza. 
— Dlaczego nic nie mówiłaś. 
— Chciałam. Tylko jakoś tak... Nie wiem, chyba się bałam. A dlaczego ty nie mówiłeś o wspomnieniach?
Mój przyjaciel odwrócił wzrok. 
— Nie wiem. W końcu chyba pamiętasz, jaka byłaś po wypadku z Anną?
— Tylko urywki. Raczej nie wiem chyba jeszcze o wszystkim.
— Dobra. To teraz musimy coś ustalić. — Jack nachylił się w moją stronę. — Ja siedzę na tronie w czwartek, sobotę i niedzielę, ty bierzesz resztę. 
Spojrzała na niego zdziwiona. W sumie to trochę dziwiło mnie to, że James i Margaret powiedzieli mu o tym dopiero teraz.
— Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć, co? Merlinie, jestem księciem Arendelle — westchnął ciężko.
Uśmiechnęłam się na jego reakcję. Cieszyło mnie to, że między nami wszystko zostało wyjaśnione. 
— Tradycja to tradycja. Nie miałam serca jej łamać.
Jack prychnął. Znów zagłębiłam się w książce, a po chwili usłyszałam cichy szelest.  
— Zwariowałeś? W bibliotece nie wolno jeść!
— E tam. Trochę czekolady ci nie zaszkodzi, zwłaszcza, że nie byłaś jeszcze na śniadaniu.
— To znaczy, że chyba tym bardziej nie powinnam jej jeść, prawda?
Mój przyjaciel tylko przewrócił oczami. Dobrze znał moją słabość do czekolady.
— Anna przyjechała do Hogsmeade.
— Co? — zerwałam się z krzesła. — Jest tam jeszcze?
— Z tego co wiem, to tak.
Wybiegłam z biblioteki ignorując zezłoszczone spojrzenie bibliotekarki. Zbiegłam po schodach tak szybko, jak tylko mogłam i popędziłam do drzwi wyjściowych. Musiałam spotkać się z Anną. Bez względu na to, co kiedyś jej zrobiłam. 
Zanim dotarłam do bramy, dogonił mnie Jack. 
— Dzisiaj nie ma wyjścia do Hogsmeade. Chcesz złamać kolejne punkty regulaminu?
Od kiedy jemu zależało na przestrzeganiu zasad.
— No to co? — wydyszałam. — Muszę iść do Anny!
— A nie lepiej, żeby ona przyszła do ciebie?
— Co?
Jack tylko uśmiechnął się tajemniczo. W tym momencie strasznie mnie irytował. Z jeszcze szerszym uśmiechem spojrzał na coś za moimi plecami. Odwróciłam się. 
— Elsa?
Łzy przesłoniły mi widok rudowłosej dziewczyny stojącej przy brami Hogwartu.
Potem wszystko było niczym piękny sen: Anna, to jak obie razem płakałyśmy, kiedy razem się śmiałyśmy. Jack chyba gdzieś się zmył. Wszystko było tak bardzo nierealne, że przez moment bałam się, że tylko śnię. 
Kiedy już zaczęło się ściemniać, musiałam pożegnać się z Anią. Okropnie burczało mi w brzuchu, bo poza kawałkiem czekolady niczego dzisiaj nie jadłam. Wracając do zamku natknęłam się na Jacka. 
— I jak? Zadowolona?
Zaśmiałam się. To był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy byłam tak bardzo szczęśliwa. W przypływie emocji, zupełnie spontanicznie, przytuliłam Jacka. Dopiero kiedy po chwili zdałam sobie sprawę, co przed chwilą zrobiłam, oderwałam się od niego. Czułam palący rumieniec na moich policzkach. Spojrzałam na uśmiechniętego Jacka.
— Co?
— Nie... nic — odwrócił wzrok speszony. —  Chodźmy już do zamku. Chyba burczy ci w brzuchu.
Odwróciłam wzrok z mieszaniną zażenowania i złości. Rzeczywiście, mój żołądek domagał się jedzenia. 
Bez słowa ruszyliśmy w stronę zamku. 
Po dłuższej chwili milczenia, Jack wreszcie się odezwał:
— Wiesz... chyba nie powiedziałem ci o tych wszystkich wspomnieniach, bo nie wiedziałem, jak zareagujesz. Wtedy, po wypadku z Anną, zrobiłaś się taka... strachliwa? Nie wiem, jak dokładnie to określić, ale zamknęłaś się w sobie, nikomu nie chciałaś zaufać. Jeszcze potem zaginęłaś na te siedem dni, po odnalezieniu nie chciałaś niczego powiedzieć. Dopiero po zmodyfikowaniu wspomnień i usunięciu Anny z twojego życia stałaś się bardziej otwarta. Brakowało mi Johna, Roszpunki, Thomasa i Meridy, ale kiedy przypominałem sobie, jaka byłaś kiedyś... wolałem wszystko zachować w tajemnicy. 
Patrzyłam na Jacka zdziwiona. Chyba pierwszy raz usłyszałam od niego coś takiego. Im dłużej mówił, tym bardziej wydawało mi się, że zaczyna odczuwać ulgę. Postanowiłam mu nie przerywać i w drodze do zamku dalej go słuchałam. 
— Potem przez jakiś czas było spokojnie, aż w końcu zdarzył się ten wypadek na jeziorze, rodzice popłynęli do Nasturii, zostałem Strażnikiem, musiałem cię zostawić i przez to wszystko zapomniałem cię tak dokładnie przeprosić — zatrzymał się i spojrzał na mnie. Zrobiłam to samo. Jack wziął głęboki oddech. — Przepraszam cię za to, że odszedłem bez żadnego słowa wyjaśnienia.
Nagle zobaczyłam cały nasz pierwszy rok w Hogwarcie z innej perspektywy. Tak naprawdę wszystko to było fałszywe, dopiero po ujawnieniu mojej mocy zaczęliśmy wszystko sobie wyjaśniać. Moje oczy przesłoniły łzy. Zakryłam usta ręką, żeby zdusić szloch. 
— Hej, Elsie. Nie płacz — Jack zaśmiał się cicho i mnie przytulił. — Jak widać jestem mistrzem ckliwej gadki, tak?
Pociągnęłam nosem, lekko się uśmiechając. Wyślizgnęłam się z uścisku Jacka i otarłam łzy. Mój żołądek znów dał o sobie znać. Spojrzałam na Jacka zdziwiona. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem i w radosnym nastroju wróciliśmy do zamku.

Jack

Kolejne dni roku szkolnego mijały w przyjemnej atmosferze. Zaczęło robić się coraz cieplej, co oznaczało częste wychodzenie nad jezioro, więcej treningów quidditcha i mniej prac domowych z transmutacji. Po mojej rozmowie z Elsą wreszcie poczułem ulgę. Wszystkie sprawy ze Strażnikami były pozałatwiane.
No, może oprócz jednej.
Od tygodnia nie zawitałem na Biegunie Północnym. Wszystko przez awanturę, jaką zrobiłem Northowi, kiedy zapytałem o Fancy. Nie miał zamiaru mi odpowiedzieć, a kiedy za bardzo nalegałem, zaczął na mnie krzyczeć. Jeśli myślał, że tak po prostu zostawię tę sytuację, to grubo się mylił. Tym sposobem mam dożywotni zakaz odwiedzania biblioteki i gabinetu Northa, w którym mogły znajdować się informacje odnośnie siostry Jonathana. 
Co do samego Jonathana, to nie spotkałem się z nim po jego wizycie na Biegunie. Ostatnio przyuważyłem kilka koszmarnych koni, co mogło oznaczać, że przemienił się w Mroka. Teraz musiałem tylko odnaleźć dokładniejsze informacje o Fancy. Była nieśmiertelna, zginęła z rąk jednego z doradców i chce się zemścić na praprawnukach dawnych władców Arendelle. Jej podobieństwo do Elsy strasznie utrudniało mi chronienie mojej przyjaciółki. 
Raz na jakiś czas po mojej rozmowie z Elsą nachodziły mnie wyrzuty sumienia. Czy na pewno dobrze robimy, nie mówiąc jej o obozie? Będzie na pewno wściekła, kiedy o wszystkim się dowie. Nie byłem zadowolony z tego, że musiałem ukrywać przed nią prawdę. Jednak teraz, kiedy patrzyłem na nią, siedzącą obok Roszpunki i śmiejącą się z żartów Meridy na myśl przychodziło mi jedno zdanie. 
Warto było.
***
Hej!
Wracam po dość długiej nieobecności z krótkim rozdziałem. Jest to ostatni wpis przed epilogiem Księgi I. Obiecuję, że epilog będzie bardziej dopracowany i dużo dłuższy. Tymczasem pozdrawiam i do zobaczenia!
PS Obecnie trwają prace nad formatowaniem tekstu.

2 komentarze:

  1. Jak przeczytałam "ostatni wpis przed epilogiem" to zaczęłam sobie przygotowywać gadkę na temat "nie możesz jeszcze skończyć", a kiedy natrafiłam na fragment "księgi I" to odetchnęłam z ulgą ;)
    Elsa się rumieni! Elsa się rumieni! <3 Jonathan, ja wiem, że ty nie jesteś zły, ja to wiem! T^T
    Weny!
    Iri

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam pierwszy... kawałek? To z perspektywy Jacka.
    I wiesz co pomyślałam?
    To jest zajebiste, czemu tego nie czytam? xdd
    Także ten, zaczynam nadrabiać xdd

    OdpowiedzUsuń

Siva Internetowy Spis