niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział VII - Jonathan

Jack


  Kiedy zostałem wybrany na jednego ze Strażników Marzeń, North powiedział mi, że będę posiadał kilka nowych umiejętności. Oprócz nieśmiertelności miałem też doskonały zmysł orientacji w terenie. Lecąc kilometr nad ziemią mogłem powiedzieć, gdzie jestem. 
  Więc dlaczego nie mogłem obrać właściwego kierunku w jakimś głupim lesie?
- Zgubiliśmy się? - zapytała Elsa piskliwym głosem.
- Wygląda na to, że tak - burknąłem. Nadal byłem na nią zły za to, że nie chciała odpowiedzieć na moje pytania. Czyli jednak knuła coś z Mrokiem.
  Elsa wzdrygnęła się i siadła na ziemię. Po części zrobiło mi się jej żal. Ciemny las, loch czy burza były jedynymi rzeczami, których naprawdę się bała. Podejrzewaliśmy, że mogło to być związane z tym, że się zgubiła, kiedy miała siedem lat. Po tygodniu straże w Arendelle znalazły ją w lesie.
- Co my teraz zrobimy? - powiedziała, spoglądając na mnie z przerażeniem.
  Zanim zdążyłem odpowiedzieć, poczułem pierwsze krople deszczu. Jeszcze tego brakowało!
- Powinniśmy znaleźć jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie coś wymyślić i nie zmoknąć - już raz byłem w takiej sytuacji. Co z tego, że wtedy miałem sześć lat, Elsa swoje lodowe moce, a dom był oddalony o pięć metrów? Wspaniałomyślny Jack Frost zawsze coś wymyśla! - Skoro są tutaj lisie jamy, to może będą też jaskinie? - moja przyjaciółka spojrzała na mnie, jak na wariata.
- Gdzie ty chcesz tu znaleźć jaskinię? Jest ciemno, zimno i pada deszcz!
- No i co z tego? - podałem jej rękę i pomogłem wstać. Pociągnąłem ją w prawo.
- Powinniśmy iść tam - pokazała palcem w przeciwną stronę.
- Skąd to wiesz?
Elsa zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami.
- No dobrze. Prowadź - wzdychnąłem ciężko.
  Po chwili, ku mojemu zdziwieniu, ukazała się nam wielka jama. Mogliśmy spokojnie schronić się przed deszczem i jednocześnie obserwować otoczenie. Spojrzałem na Elsę. Była wyraźnie z siebie zadowolona.
- Ja to zrobiłaś? - zapytałem. To był już czwarty raz, kiedy coś przewidziała. Nie sądziłem, że mógł to być przypadek.
- Ale co? - odpowiedziała mi niewinnie.
- Masz szósty zmysł? - zmarszczyłem brwi.
- Może łut szczęścia? - wzruszyła ramionami.
Pociągnąłem ją za rękę do jaskini. Było w niej sucho, a ziemię porastał mech, więc mogliśmy spokojnie się schronić i przeczekać noc i deszcz.
  Kiedy już usiedliśmy w ciszy i spokoju, wydawało mi się, że Elsa mogłaby być bardziej skłonna do rozmowy niż wcześniej. Wiedziałem, że była zmęczona i miała serdecznie dość biegania po lesie. Nie miałem jednak pojęcia, dlaczego zareagowała tak nerwowo na moje pytania. Siedząc w jamie miałem czas na przemyślenie całej sprawy. Doszedłem do wniosku, że moja przyjaciółka na pewno powiedziałaby mi o tym, co się działo. Może Mrok odwiedził ją tylko raz, ona nie zgodziła się na jego układ i to był koniec? Może po prostu nie chciała o tym mówić, bo się bała?
- Elsa? - spojrzałem na nią. Nie mogłem uwierzyć, że zasnęła! Byłem bardzo ciekaw, jak jej się to udało po tej całej bieganinie.
Przynajmniej miałem więcej czasu na rozmyślania.


Elsa

  Ocknęłam się na mokrej ziemi. Wokół mnie była tylko mlecznobiała mgła, przez którą nie dało się niczego zobaczyć. Ostatnie, co pamiętałam, to jama. Podniosłam się powoli. Obraz powoli zaczął się wyostrzać. 

Gdzie ja jestem?

  Dopiero po chwili dotarło do mnie, że już kiedyś tak miałam. Merlinie, błagam, spraw, żebym się obudziła!
- Miło cię znowu widzieć - usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się szybko. Powoli zaczynałam rozpoznawać miejsce, w którym się znajdowałam. Arendelle. Czyli jednak miałam rację co do mojej obecnej sytuacji.
- No co? - powiedział Jonathan - Przecież mówiłem, że cię odwiedzę, no nie? - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Wyglądał tak samo, jak wtedy, kiedy mnie zostawiał. Stał przede mną wysoki, siedemnastoletni chłopak. Cienie pod jego ciemnymi oczami wyraźnie kontrastowały z bladą skórą. Nadal wyglądał na wiecznie zmęczonego i nosił tę samą czarną bluzkę i jeansy.
- Co ty robisz w mojej podświadomości? - oburzyłam się. Takie sny zdarzały mi się już wcześniej, kiedy Jonathan nie mógł przy mnie być. No cóż, jego ciemna strona dawała mu nieźle popalić.
- Dlaczego mu nie powiesz? - przekręcił głowę na bok, jak miał w zwyczaju, kiedy coś bardzo go irytowało. Głos miał jednak spokojny, a mnie całkiem wyleciało z głowy to, że byłam na niego obrażona.
- Niby jak mam opowiedzieć Jackowi o tym, co się stało? Prędzej by mnie znienawidził, niż wysłuchał moich tłumaczeń do końca - podeszłam bliżej do miejsca, w którym stał mój znajomy.
- Przecież miałaś skontaktować się ze Strażnikami - zmarszczył brwi. Odwróciłam wzrok. - Nie zrobiłaś tego?! Przecież dałem ci tę głupią kulę, żebyś opowiedziała im, co się stało!
- Dobrze wiesz, jaki mam do nich stosunek - spuściłam głowę.
Jonathan westchnął cicho.
- Ile razy mam ci powtarzać, że zemsta niczego nie da? - podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu. Zmusiłam się do spojrzenia mu w oczy. - Po prostu mu powiedz. Nie teraz. Możesz zrobić to później, ale obiecaj mi, że wszystko wyjaśnisz.
Milczałam przez chwilę. Nie mogłam nic poradzić na to, że Jonathan tak na mnie działał.
- Postaram się - powiedziałam cicho.
- No ja mam nadzieję - odpowiedział wesoło. - Chyba będę musiał już iść, nie uważasz? Zazwyczaj gadasz przez sen, kiedy jestem w twojej podświadomości - wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu. - No to do następnego razu - pomachał mi, odwrócił się do mnie plecami i zaczął iść. Wszystko wokół mnie zaczęło na powrót stopniowo zachodzić mgłą.
- Elsa? - Jonathan odwrócił się do mnie. - Powinniście iść cały czas na zachód od jamy. Znajdziecie wyjście. I jeszcze... - zawahał się przez moment - uważaj na siebie. Dobrze?
Pokiwałam głową i westchnęłam cicho.
Dlaczego wszystko musiało być tak skomplikowane?


Jack

  Już zapomniałem, jak zabawne mogło być obserwowanie kogoś kto śpi. Patrzenie na Elsę było jeszcze lepsze. Głównie dlatego, że mogłem chociaż częściowo domyślić się, o czym śniła.

Kiedy śpi, jest naprawdę ładna.

  Pokręciłem głową i skupiłem się nad tym, co powiedziała przez sen. Był tam jakiś Jonathan, do tego zemsta i Strażnicy Marzeń. Niezbyt dobra mieszanka. A co, jeśli śniła właśnie o swoim chłopaku? Chyba warto byłoby ją o to zapytać.

Nawet o tym nie myśl, Frost.

  Elsa gwałtownie otwarła oczy.

- Gdzie jesteśmy? - spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Wyglądała na całkowicie rozbudzoną, co wydało mi się odrobinę dziwne. Wbrew wszystkiemu moja przyjaciółka była śpiochem. Po obudzeniu się musiała wypić szklankę herbaty lub gorącej czekolady, żeby dało się z nią normalnie porozmawiać.
- Tam, gdzie zasnęłaś - odpowiedziałem rozbawiony.
Elsa rozejrzała się, przetarła oczy i zaczęła rozmasowywać sobie kark.
- Jak długo spałam? Jest już dzień?
- Nie było cię zaledwie piętnaście minut. Świtać zacznie dopiero za parę godzin - jako jeden ze Strażników mogłem też mniej więcej orientować się w czasie.
  Elsa jęknęła cicho i podniosła się z ziemi.
- Musimy iść - powiedziała zdecydowanie, otrzepując się z kurzu.
- Chyba się nie wyspałaś - spojrzałem na nią, unosząc jedną brew. W zamian musiałem znieść spojrzenie typu 'mam-rację-bo-ja-tak-mówię'. - Jest ciemno, a my nawet nie wiemy, gdzie jesteśmy - nie miałem ochoty przyznawać się do tego, że mój zmysł orientacji przestał działać.
- No i co z tego? Przeważnie mam szczęście - wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie pytająco. Przewróciłem oczami i wstałem.
- Prowadź - powiedziałem, chociaż byłem pewny, że - o ile było to możliwe - pogubimy się jeszcze bardziej.
Elsa położyła płasko na dłoni różdżkę i wyszeptała:
- Wskaż mi.
Różdżka na jej dłoni obróciła się w lewo.
-  Skąd znasz to zaklęcie?
- Lektura dodatkowa - moja przyjaciółka spojrzała na mnie przepraszająco. Znając Elsę, pewnie było to coś na poziomie trzeciego roku.
- I co ono niby robi? - spojrzałem na magiczny patyk.
- Wskazuje północ. Chodź - obróciła się do mnie plecami.
- Ale tam jest zachód - powiedziałem poirytowany.
  Elsa skarciła mnie spojrzeniem. Przewróciłem oczami i powiedziałem:
- Lepiej już chodźmy.
  Przez dłuższy czas przedzieraliśmy się przez gęste krzaki. Wolałem jednak nie kwestionować dziwnego zachowania mojej przyjaciółki. Mogłem przynajmniej w ciszy zajmować się rozmyślaniem o Johnatanie. To był jej chłopak? Przyjaciel? Wróg?
- Kto to jest Jonathan? - wypaliłem nagle, przeklinając się w duchu.
Elsa zastygła nagle w bezruchu. Nie próbowała już wyplątać się z ciernistych krzaków malin. Po chwili zamrugała szybko, spojrzała na mnie i powiedziała piskliwym głosem:
- Kto?
- Mówiłaś o nim. Przez sen, no wiesz. Wtedy, w jamie.
- Eee... - moja przyjaciółka wyszła z chaszczy. - To... mój przyjaciel - dodała szybko.
- Och - speszyłem się.
  Szliśmy dalej. Moja przewodniczka co parę minut sprawdzała za pomocą zaklęcia, czy nadal idziemy we właściwym kierunku.
- Co konkretnie mówiłam? Kiedy spałam? - powiedziała po dłuższej chwili ciszy.
- Nic konkretnego. Właściwie to...
- Patrz! Tam jest już jasno! - wskazała palcem w lewo. - Musimy tam iść - pociągnęła mnie za rękaw.
Po chwili truchtania znaleźliśmy się na obrzeżach Zakazanego Lasu.
- Gdzie wyście się szlajali, co? Szukamy was już od trzech godzin! - za nami pojawił się gajowy z Thomasem, Johnem, Meridą i Roszpunką. Tej ostatniej w długie włosy zaplątało się trochę liści i gałązek.
- Zgubiliśmy się, proszę pana - powiedziała Elsa.
- Co? Co was napadło, żeby biegać po lesie?!
- Coś nas zaatakowało. Chyba słyszał pan to wycie? - spojrzałem na gajowego, który trochę się zmieszał. Zaraz jednak przybrał zdziwiony wyraz twarzy i odpowiedział:
- Bzdury pleciecie, żeby się wyplątać, hę? Głupi smarkacze - spojrzałem na niego poirytowany. - Do zamku! Już! - machnął na nas ręką, żebyśmy sobie poszli.
  Weszliśmy na błonia.
- My to słyszeliśmy - powiedziała Roszpunka. - Nam też nie chciał uwierzyć.
- My to spotkaliśmy. Zgubiliśmy się, uciekając - wzdrygnąłem się. Zacząłem zastanawiać się, dlaczego to dziwne stworzenie nas nie zaatakowało.
- Wyglądało jak wilkołak - powiedziała nagle Elsa.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Wilkołak w Hogwarcie?
- Co? Chyba wydaje mi się, że zaczynasz wariować - odezwała się Merida. - Najpierw przewidujesz, co się wydarzy, a teraz chcesz nam powiedzieć, że mamy do czynienia z wilkołakiem?
- To nie tak, ja po prostu... - nie dokończyła. Znowu przerwało jej wycie. Takie samo, jakie słyszeliśmy w nocy, gdy dostaliśmy szlaban. Spojrzeliśmy w stronę Zakazanego Lasu. W świetle księżyca dostrzegłem stado, najwyraźniej spłoszonych czymś, ptaków. Wyleciały z puszczy i szybko pofrunęły w stronę wioski.
Czyżby w Hogwarcie już nie było bezpiecznie?

10 komentarzy:

  1. Przecudowny rozdział! <3
    Wspaniały!
    No, no, no. Wilkołak... To Jecob (ze Zmierzchu)! *0*
    XD
    A Edward gdzie?!?!
    Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Edwarda jeszcze nadejdzie pora. Jeszcze trochę ;)
      Bo będzie na pewno. Ale za dłu(...)gi czas.

      Usuń
    2. *0* ooooooooo
      Fajnie ^^

      Usuń
    3. A o co chodziło z tą grupą???

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. http://jelsahighschool.blogspot.com/2015/12/infoberry-1-konkurs-2-tzj-itd.html?m=1
      Tam prosiłaś o jakiś link do grupy. A ja nie ogar nie wiem o co chodzi xd

      Usuń
    2. Bo pisałaś coś o grupie BLOG PL xD I ja się o linka do tej grupy pytałam :P

      Usuń
    3. Aaaa nie, nie, nie ;) to Snow Moon tak pisała. Że podobno jest taka grupa "Blogger PL" na Facebook'u. Ja nie wiem bo nie mam Facebook'a xd

      Usuń
  3. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wiem, że mnie długo nie było i że nie czytałam. Naprawdę przepraszam! Tu nie było czasu, potem zapomniałam, potem straciłam fazę na jelsę i tak to się dalej potoczyło... obiecuje poprawę :) wybacz mi, o pani xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam xD
      W zamian możesz wstawić rozdział na Skrzydle Kruka :D
      Albo namalować jakiś ładny obrazek i go tam wstawić :P

      Usuń

Siva Internetowy Spis