poniedziałek, 18 stycznia 2016

Bonus: Retrospekcja

Jonathan

  Popatrzyłem na moje dłonie, na których były czarne pręgi. Przemiana miała zaraz się zacząć. Wiedziałem to. Ja to czułem. A nadal nie wiedziałem, jak znaleźć wspomnienia Elsy, które skradłem jako Mrok. 

Ostatnio się nie przemęczasz.

  Starałem zignorować się odrażający głos faceta bez brwi w mojej głowie i zamiast tego spróbowałem skupić się na jakimś miłym wspomnieniu. Może czas spędzony na obozie? 
  Przeszyła mnie fala bólu. Upadłem z krzykiem na czarny marmur.


***

  Drobna dwunastoletnia dziewczynka o turkusowych oczach i platynowych włosach patrzyła na mnie ufnie. Była to dość dziwna reakcja, zwłaszcza po tym, czego przed chwilą się dowiedziała.
- Nie boisz się? - zapytałem zdziwiony. Przecież musiała zdawać sobie sprawę z tego, że jestem potworem. Nie miałem prawa żyć.
- Nie - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion. - W końcu niczego złego jeszcze mi nie zrobiłeś, prawda?

Jeszcze nie. 

- Przecież to bez znaczenia! A gdybym stracił nad sobą panowanie? Mógłbym zrobić coś naprawdę okropnego, Elsa.

- Czy mi się wydaje, czy ty chcesz, żebym się ciebie bała? - moja przyjaciółka zmarszczyła brwi, lecz po chwili się uśmiechnęła.
  Akceptowała to wszystko? To, że byłem potworem? Nawet to, że potrafiłem zniszczyć niewinnych ludzi, straszyłem małe dzieci i zagrażałem Strażnikom Marzeń? Być może nie powinienem się dziwić - miała o mnie takie samo zdanie, jak wtedy, kiedy przebywała na obozie. Minęło jednak pięć lat, a ona nadal niczego nie pamiętała. Fancy też uważała, że jestem nieszkodliwy. I Charlotte.

I Alice.

  Na samą myśl o tym, że nie potrafię jej odnaleźć, robiło mi się niedobrze. Zawsze byłem tak blisko. A kiedy już myślałem, że wiem, gdzie jest, spotykało mnie rozczarowanie. Elsa na pewno odgadłaby, gdzie mieszkańcy obozu Charlotte mogli się przenieść.

- Hej, słuchasz mnie w ogóle? - moja przyjaciółka pomachała mi ręką przed oczami. - Myślisz, że legenda o Trzecim Bóstwie jest prawdziwa?
  Chciałem powiedzieć jej o tym, że już przecież u niego była. Co z tego, że nie pamiętała żadnych wydarzeń z tamtego okresu? Mogłem opowiedzieć jej o wszystkim, sprawić, żeby mi uwierzyła i pomogła odnaleźć Alice i Charlotte. Byłaby wściekła na swoich rodziców, na Strażników. Przyłączyłaby się do mnie.
- Wątpię - odpowiedziałem spokojnie Elsie. - Nigdy niczego nie słyszałem o Trzecim Bóstwie, a jestem naprawdę obeznany w tym temacie.
  Moja przyjaciółka zachichotała.


***

  Elsa od kilku dni chodziła poddenerwowana. Nie miałem pojęcia, co się stało, ale była jeszcze bardziej małomówna niż wcześniej. Często chodziła zamyślona, a na moje pytania odpowiadała monosylabami.
- Co się z tobą dzieje? - zapytałem zirytowany, kiedy po raz kolejny nie odpowiedziała na moje pytanie.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie zaskoczona. Potem wzięła głęboki oddech i powiedziała szybko:
- Spotkałeś kiedyś kogoś, kto miałby moc władania nad lodem?
  Chwilę zajęło mi zrozumienie jej słów. Chciałem odpowiedzieć coś inteligentnego w stylu "Nie, nikogo takiego nie spotkałem." albo może "Dlaczego pytasz?". Zamiast tego zdołałem wykrztusić inteligentne:
- Eee... Że co?
  Elsa wywróciła oczami i wyciągnęła rękę z kieszeni. Otwarła dłoń, nad którą momentalnie utworzyła małą śnieżynkę. Na nowo odkryła w sobie moc. Głównym celem usunięcia jej wspomnień przez rodziców było to, żeby Elsa już nie pamiętała o tym, co potrafi robić. Po tym, jak straciła panowanie nad mocą, Charlotte zabrała ją do obozu. Tam czas biegł inaczej. Wszyscy w Arendelle myśleli, że ona po prostu zaginęła. A tymczasem uczyliśmy ją i inne dzieciaki jak sobie poradzić. W końcu, kiedy pewnego dnia przyszedłem ich odwiedzić, nie zastałem nikogo. Wszystko było w gruzach. Został tylko Hermes - koń Alice. A teraz nawet nie potrafiłem jej odszukać.
- I co teraz? - usłyszałem cichy głosik należący do Elsy.
- Powiedziałaś już swoim rodzicom?
Pokiwała przecząco głową.
- Nie chciałam, żeby się martwili - spuściła wzrok na podłogę. Miała trzynaście lat i była nadzwyczaj mądra jak na swój wiek.
- Musisz im powiedzieć - położyłem jej rękę na ramieniu. Spojrzała na mnie z wdzięcznością. Przynajmniej miałem jeszcze ją.


***

  Wiedziałem, że tak będzie.
  No dobra, może sam przesadziłem, obiecując jej, że już zawsze będę się nią opiekował. Poza tym miała przecież mnóstwo chłopaków obok siebie, a z taką pozycją mogła mieć każdego.
  Więc dlaczego wybrała akurat mnie?
  Nie chodziło w cale o to, że nie podobała mi się Elsa - wręcz przeciwnie, była ładna, miła, mądra. Miała wszystko, czego bym potrzebował. Jednak nadal nie mogłem zapomnieć o Alice. Byłem pewny, że gdyby Elsa pamiętała o swojej przyjaciółce z obozu, to z pewnością  nie zachowywałaby się w ten sposób.
  Od jakiegoś czasu patrzyła na mnie inaczej, a w mojej obecności zachowywała się jakoś... dziwne. Zazwyczaj była cicha, spokojna, opanowana. A teraz często się uśmiechała, czasem podśpiewywała pod nosem. Myślałem, że wreszcie uwolniła się od żałoby po śmierci Chloe. Nie chciałem mówić jej, co stało się tak naprawdę z jej siostrą, dopóki nie zyskam pewności co do miejsca, w którym powinna przebywać.
  Chociaż problem powinien rozwiązać się sam, skoro Elsa dostała list z Hogwartu. Gorsze było to, że moja ciemna strona uaktywniała się częściej, a przemiany trwały dłużej i były bardziej bolesne. Zazwyczaj oznaczało to, że Mrok coś planował. Nie miałem jednak pojęcia, co to było. A poza tym, kogo to obchodziło?

Alice. W końcu to jemu służyła. A potem uciekła.

  Starałem otrząsnąć się z nieprzyjemnych myśli i skupić się na tym, co powiem Elsie, kiedy wróci z Pokątnej.

- O czym dumasz? - podskoczyłem na dźwięk jej głosu. Musiała stać w pokoju dłuższą chwilę, przyglądając mi się, jak siedzę na parapecie.
- O tym, że idziesz do Hogwartu. Ciemna moc coś planuje.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami, ale nie dała po sobie poznać, że jest zaskoczona.
- Już chyba wyraziłam swoje zdanie na temat tego, co myślę o twojej ciemnej stronie - oparła ręce na biodrach.
- Muszę odejść. Ale... zobaczymy się jeszcze - powiedziałem niepewnie.
- Co? Co ty wygadujesz? - Elsa wyglądała na wystraszoną, poirytowaną i wściekłą jednocześnie.
- Zobaczymy się jeszcze - powiedziałem, otwarłem okno i wyleciałem przez nie.
Starałem zignorować się głos dziewczyny wołającej moje imię i zanoszącej się szlochem.
  Znów zostałem sam.


***


  Czułem, jak coś chropowatego sunie mi po twarzy. Otwarłem jedno oko. 

No wreszcie, mistrzu.

  Jęknąłem i podniosłem się z podłogi, podtrzymując się mojego jedynego towarzysza - koszmarnego konia, Ciemnego. Czułem się naprawdę źle. W sumie to był pałac Mroka, więc mogłem trochę go ubrudzić. Odwróciłem się, żeby zwymiotować resztki czegoś, co jadłem podczas czasu, kiedy byłem na pół Mrokiem, na pół sobą. 

No nieźle. Johnny. Coś ty wczoraj jadł, hę?

  Ciemny podszedł do mnie i polizał rękę chropowatym językiem. Mój koń czasem mnie irytował, ale był moim jedynym towarzyszem podczas bycia człowiekiem. Poza Elsą, z którą starałem kontaktować się jak najrzadziej, nie miałem nikogo. 

Jedziemy gdzieś, mistrzu?

- Nie dzisiaj, Ciemny - mruknąłem do konia w odpowiedzi. 
  Musiałem zastanowić się nad wspomnieniami, które nawiedziły mnie podczas mojej przemiany. Dlaczego akurat właśnie te, które ukazywały, jak bardzo potrzebna jest mi Elsa? Dlaczego one przypomniały mi, że wcale nie mogłem byś blisko niej? Czy to znaczyło, że znów się we mnie zakochiwała? Nie chciałem dawać jej nadziei. Musiałem dowiedzieć się, gdzie Mrok schował te wspomnienia. Jeśli tylko odnalazłbym Alice, zostawiłbym wszystko dla tej dziewczyny. Nie byłem pewny co do tego, czy mi wybaczyła. Mimo wszystko tęskniłem za nią. Za jej uśmiechem, pewnością siebie, czarnymi włosami lśniącym w słońcu. Chciałem znów zobaczyć jej pomarańczowe oczy, w których wesoło tańczyły płomienie. Pamiętałem doskonale, w jaki sposób napinała łuk, żeby oddać kolejny celny strzał. A potem przypomniałem sobie, jak wyglądała, kiedy zobaczyła mnie z Dianą. 

Dlaczego byłem taki głupi?

  Spojrzałem na Ciemnego, który latał pod sufitem. W końcu był koszmarem, mógł robić, co żywnie mu się podobało. 
- Przygotuj się do drogi, Ciemny! - zawołałem. - Musimy dostać się do Arendelle.
Mimo wszystko wizyta u Elsy była jedynym, czego potrzebowałem.
Dlaczego nic nie mogło być normalne?


Jonathan <3
 W każdym razie mniej więcej tak wygląda xD


***

Tak jak mówiłam -  jest retrospekcja z perspektywy Jonathana. Mam nadzieję, że trochę wyjaśniło to Wam sytuację. Piszcie, jak się podoba. 
Ważna informacja:
Skoro ferie to czas wypoczynku, będziecie mieli ode mnie trochę spokoju. Kolejny rozdział zaraz na początku lutego! 
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!
~Kasia

6 komentarzy:

  1. Aaaaaaaa! Włącz mi na chwilę widok na telefony! Dajesz Jonathana a ja nie mogę przeczytać!dlaczego?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok! Skopiowałam sobie wszystko do notatek i udało mi sie przeczytać :) spokojnie! Notatki usunęłam od razu po przeczytaniu. Jonathan! Kocham ten rozdział ! Najlepszy!
      Weny, weny i jeszcze raz weny

      Usuń
    2. To dobrze, że się udało.
      Nie chcę poganiać Sivy, bo i tak już dużo mi pomogła :)

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że każdy szablon ucina - u mnie kolumna boczna jest ucięta :/
      Ale rozdział to perełka ^^

      Usuń
  2. Super rozdział!
    Czekam na nastepny!
    Buziaki! Weny! :* <3

    OdpowiedzUsuń

Siva Internetowy Spis