środa, 9 marca 2016

Rozdział XIX - Krwawa Pełnia

Jack

  Grzebałem widelcem w jajecznicy. Na szczęście żadna sowa nie wleciała do niej podczas porannej poczty.
  Uczyłem się do dzisiejszych egzaminów. Naprawdę się uczyłem. Tylko chyba ktoś rzucił na mnie zaklęcie zapomnienia.
  Ponury nastrój udzielił się chyba wszystkim przy stole Slytherinu. Uczniowie z drugiego roku mieli zdawać SUMY, a ci z czwartego – Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne, czyli owutemy.
- Widzieliście gdzieś Elsę? - Roszpunka podbiegła do naszego stolika. Jej włosy ciągnęły się za nią, inni uczniowie musieli uważać, żeby nie nadepnąć na wielkiego warkocza, którego sobie zaplotła.
- A nie ma jej z tobą? Przecież śpisz z nią w dormitorium – powiedział Thomas, podnosząc wzrok znad nietkniętej owsianki.
- No... - Roszpunka wzięła głęboki oddech – Po tej całej sprawie z Meridą i wspomnieniami, to zrobiła się jakaś taka... dziwna. Jednego czasu słyszałam, jak się wymyka i poszłam za nią. Ćwiczyła chyba jakieś zaklęcie.
Faktycznie, Elsa od jakiegoś czasu była spięta. Uznałem jednak, że to całkiem normalne. W końcu była Krukonką, zbliżały się egzaminy, a ona się nimi stresowała. Bo stałaby jej się krzywda, gdyby straciła dwa punkty.
- Pewnie ćwiczyła do egzaminów – przewróciłem oczami. Roszpunka była mocno przewrażliwiona.
- Ale gdyby zależało jej na egzaminach, to by się już dawno pojawiła! Nawiasem mówiąc, mamy je za piętnaście minut! A co, jeśli starała się przywrócić sobie wspomnienia?
  Udałem, że słowa Roszpunki wcale mnie nie zaniepokoiły.
- Jeśli jej poszukamy, to się uspokoisz?
- Tak.
  Podniosłem się. W sumie to pewnie i tak niczego bym nie przełknął.
- Byłam już w bibliotece i obeszłam większość korytarzy. Może być w sowiarni – Ross gadała jak najęta. Nie rozumiałem, czym tak bardzo się przejmowała. Elsie na pewno nic nie było. A na pewno nie przywróciła sobie wspomnień.
  Ja, Thomas i John wbiegliśmy po schodach do sowiarni. Im szybciej mielibyśmy ten cały cyrk za sobą, tym lepiej. Roszpunka szła do nas powoli, starając się ogarnąć włosy.
  Rozejrzałem się. W pomieszczeniu na żerdziach siedziała chyba setka sów. Nie wszystkie należały do uczniów. Jeśli ktoś chciał, mógł skorzystać z któregoś ze szkolnych ptaków.
  Przy wielkim oknie, przez które wylatywały sowy, stała jakaś postać.
- Eee... Jack? To chyba ona – zauważył Thomas-geniusz.
  Elsa pociągnęła nosem.

Płakała?

  Podeszliśmy bliżej.
-Już jeste... - Roszpunka wbiegła do sowiarni, niosąc w rękach swój warkocz. Zatrzymała się raptownie na widok mojej przyjaciółki stojącej w oknie.
- Elsa?
  Podeszliśmy bliżej.
- Merida miała rację.
  Powiedziała to tak cicho, że ledwo ją dosłyszałem. Wiedziałem jednak, że mieliśmy kłopoty. I to spore.
  Elsa odwróciła się w moją stronę. Oczy miała zaczerwienione, a po jej policzkach płynęły łzy.
- Okłamywaliście mnie przez cały ten czas – głos jej się załamał.
- Elsa, my...
  Spojrzała na mnie, nic nie mówiąc. Nie potrafiłem wcisnąć jej znów jakiegoś kitu. Chyba już wolałbym, żeby na mnie krzyczała, niż żeby stała tak i patrzyła na mnie. Wcale nie wyglądała na złą. 
Rozczarowała się. A to było jeszcze gorsze.
  Poczułem się jak ostatni palant. Ile dla mnie zrobiła, chociażby odkąd byliśmy w Hogwarcie?             Odnalazła moich rodziców, załatwiała wszystkie szlabany, brała na siebie prace domowe, kiedy ja nie miałem na to czasu. Chociaż tak naprawdę miałem czas, tylko nie chciało mi się robić tego wszystkiego. Chyba zasługiwała na kilka słów wyjaśnienia.
- Nie pamiętam wszystkiego. Ale wy wiedzieliście, a mimo to... - odwróciłem wzrok. Poczułem, jak coś ściska mnie za gardło. Dopiero teraz dotarło do mnie, że Elsa przecież dowiedziała się, że ma jeszcze jedną siostrę.
  Kiedy Anna i Elsa mnie dopadną, to nie będzie już ratunku.
  Moja przyjaciółka wyszła szybko z sowiarni. Nawet nie próbowałem jej zatrzymywać. Spojrzałem na Roszpunkę, która miała łzy w oczach.
- Chodźcie – powiedziała drżącym głosem. - Spóźnimy się na egzaminy.

*narrator ogólny*

  Richard Wright i James Frost siedzieli przy ławach w sali, w której zazwyczaj odbywały się obrady. Za chwilę miała odbyć się audiencja, więc wokół nich piętrzyły się dokumenty i opasłe księgi. Rozmawiali przyciszonymi głosami tak, aby nikt nie usłyszał o czym mówią.
- Mam tylko nadzieję, że uczył się do egzaminów – westchnął James.
  Richard zaśmiał się. Co jak co, ale Jak na pewno znajdzie dobry sposób na to, aby wszystko poszło po jego myśli.
- Dadzą sobie radę.
- Jak my im to powiemy, Richard? - Frost przetarł zmęczone oczy dłonią.
- A wyobrażasz sobie opowiedzenie Elsie o jej wspomnieniach?
- Zadowolona to ona nie będzie. Jak się dowie, że Jack o niczym jej nie powiedział...
- ...to wpadnie w szał. Albo się załamie. I pewnie ucieknie z domu. No i jeszcze nas znienawidzi – Richard przeczesał ręką swoje rzadkie włosy. Nie miał serca oszukiwać swojej najstarszej córki, ale musiał mieć na uwadze przede wszystkim ogólne dobro. Zmodyfikowanie jej wspomnień było najkorzystniejszym rozwiązaniem. Nawet legendarne trolle go poparły.
  Więc dlaczego czuł się, jakby był najokropniejszym ojcem na świecie?
  Anna nie miała kontaktu z Elsą przez prawie osiem lat. Po wypadku Richard nie był pewny co do zmiany wspomnień Elsie. Wszystko jednak zmieniło się po tym, kiedy dziewczyna dwa dni później zaginęła. Wright aż za dobrze pamiętał tę niepewność. Chcą okupu? A może dowiedzieli się o jej mocach i teraz się nad nią znęcają? Kiedy jego córka po siedmiu dniach została odnaleziona w najbardziej niebezpiecznym zakamarku lasów Arendelle, nie mówiła nic o tym, co działo się przez ten czas. W zasadzie nie mówiła prawie nic. Odzywała się tylko wtedy, kiedy chciała pić. Doktor Sienna Brooks stwierdziła, że Elsa mogła przeżyć coś tak bardzo strasznego, że mogło to zostawić trwały ślad w jej psychice. To był jeden z powodów, dlaczego nie powiedzieli o niczym dziewczynie. Tylko dla jej własnego bezpieczeństwa.
  No i jeszcze ta sprawa z Meridą. Wright miał nadzieję, że ta Gryfonka nic nie powie Elsie. To jeszcze tylko przysporzyłoby mu problemów. Chociaż czuł, że Merida i tak nie powiedziałaby niczego, jeśli to miałoby zaszkodzić jej przyjaciołom.
- Hej, Rich, słuchasz mnie? - James szturchnął go w ramię.
- Zamyśliłem się.
- Sowa do ciebie przyleciała – Frost wskazał na siedzącą na blacie śnieżną sowę. List musiał być od Elsy. Pewnie pisała o tym, jak poszły jej egzaminy. Chociaż jeszcze było za wcześnie. Na pewno nie wysyłałaby listu przed dziesiątą, tylko po ostatnim egzaminie.
  Richard otwarł list. Z przerażeniem przeczytał dwa zdania starannie napisane na środku pergaminu. Podał list Jamesowi.
- Burges! Odwołaj audiencje i wszystkie spotkania zaplanowane na najbliższy tydzień!
  James i Richard wybiegli ze sali. Musieli o wszystkim powiedzieć Margaret i Emily.

Wiem, że to skomplikowane, tato.
Proszę, wytłumacz mi, dlaczego miałam zmodyfikowane wspomnienia.

Jack

  Widziałem Elsę na egzaminach. Potem w stołówce, kiedy jadła obiad. A jeszcze potem siedziała w bibliotece.
  Cały czas była sama, a ja nawet do niej nie podszedłem. Powinienem jej wszystko wytłumaczyć, może zrozumiałaby. Może nie wpadłaby w szał.

Może.

  Z tego co wiedziałem, do Roszpunki i Meridy Elsa się nie odzywała. Ross mówiła mi, że nasza-chyba-już-nie-przyjaciółka po prostu ją ignorowała. Nam trudno było zacząć rozmowę.
  Po głowie znów chodziły mi słowa Meridy. Miała rację, mówiąc, że boję się znienawidzenia przez Elsę. Prawda była taka, że to stało się już dawno. Teraz dopiero byłem pewny, że nadal chowała urazę do mnie za to, że ją zostawiłem.
  Miała jeszcze Jonathana – pomyślałem z goryczą.
  W tej ponurej atmosferze upłynął tydzień.

  Miałem dwie wiadomości.
  Pierwsza, ta dobra: zdałem egzaminy i to nawet całkiem dobrze.
  Druga, ta gorsza: rodzice naszej szóstki przyjeżdżali do Hogsmeade. I mieliśmy się z nimi spotkać w sobotę. Bez Elsy.
  Już to widzę: Dlaczego jej powiedzieliście? Co wy sobie myśleliście, ble, ble ble. Potem poproszą Elsę, wszystko jej wyjaśnią i sprawa będzie zamknięta.
- Wszystko przez ciebie – warknąłem do Meridy. - Gdybyś nie zaczynała tematu, to nic takiego by się nie stało.
- To moja wina? Było wszystko jej wcześniej wyjaśnić!
- Możecie się przymknąć? Staram przygotować się psychicznie – jęknął Thomas. Staliśmy przed Trzema Miotłami. Na górze tego baru były również pokoje. W jednym z nich mieliśmy spotkać się z rodzicami.
  Przygotowanie się psychicznie było bardzo dobrym pomysłem.
  Weszliśmy do zatłoczonego baru. Starałem się wypatrzeć Elsę pośród tego tłumu, ale nigdzie jej nie było. Prawdopodobnie została w zamku.
  Po schodach szliśmy jak najwolniej. Przez ten tydzień miałem bardzo dużo czasu na rozmyślanie o Elsie.
  Nie chodziło o to, że myślałem o niej w jakiś bardziej niż przyjacielski sposób. Po prostu zastanawiałem się, co by było, gdybym o wszystkim jej powiedział.
  Roszpunka zapukała do drzwi z numerem dziewięć. Weszliśmy do pokoju.
  Nie tego się spodziewałem.
  Zamiast na nas nakrzyczeć, nasi rodzice tylko pytali, jak się czujemy. Nic więcej. Po prostu zwykłe pytania. Nawet nie poruszyli tematu wspomnień Elsy.
- Coś się wam stało? - zapytała Merida.
- Nie. A co by się miało stać? - odpowiedział tata Roszpunki nerwowo.
- No... wspomnienia Elsy? - podpowiedziałem. Sytuacja zaczęła robić się naprawdę dziwna. - Chyba po to tu przyjechaliście, no nie?
- Aaaa... no tak, jasne! Tylko... uznaliśmy, że może lepiej będzie trochę poczekać – powiedział James.

Przesłyszałem się. Na pewno się przesłyszałem.

  Najpierw przyjeżdżają tutaj, żeby zobaczyć się z Elsą, a potem chcą to przeczekać? Przecież ona była załamana, kiedy dowiedziała się o swoich wspomnieniach! Czy to nie powinno być tak, że rodzice wspierają swoje dzieci, a nie je olewają i postanawiają przeczekać trudne sytuacje?
  To jakby mieć w głębokim poważaniu to, co mówi Księżyc.
- To nie przyjechaliście z nią porozmawiać?
- To nie do końca tak, Thomas – odpowiedział tata Elsy. - Dostaliśmy pewne eee... zalecenia.
  Popatrzyliśmy po sobie z Meridą. Zalecenia?
- Od kogo? Przecież nikt oprócz nas nie wiedział, że Elsa miała zmodyfikowane wspomnienia – Roszpunka zmarszczyła brwi.
- No właśnie... jeśli o to chodzi – tata Ross zaśmiał się nerwowo.
  Nie wiedziałem, co powiedzieć. Kto jeszcze mógł wiedzieć o wspomnieniach Elsy, oprócz nas? Nikt spoza naszego kręgu nie miał udziału w tym, co kiedyś się stało.
- Po prostu będziemy tu do czwartku. Potem wszystko jej powiemy – wyjaśnił tata Johna.
- Nadal nie uważam, żeby to był dobry pomysł – wtrąciła się Margaret.
- Ja też nie – dodała mama Elsy.
  No i w końcu nasi rodzice zaczęli się kłócić. I wtedy stało się coś bardzo dziwnego.
  Znów poczułem to otępienie. Poparzyłem na Roszpunkę. Miała całkiem nieobecny wzrok. Chciałem się poruszyć, ale moje ciało protestowało.

No co jest?

  Nagle do pokoju wbiegł profesor Murder. Wszystko się wyostrzyło, zmysły mi wróciły. Spojrzałem na naszych rodziców. Dopiero teraz zauważyłem, że przestali się kłócić.
- Co ja wam mówiłem przy ostatnim szlabanie? Macie zakaz chodzenia do Hogsmeade, zapomnieliście? - warknął, patrząc na mnie.
- Eee...
- Wyjdźcie stąd. Natychmiast – syknął przez zaciśnięte zęby.
- Ale...
- Wyjdźcie – mama Meridy wskazała nam drzwi.
  Teraz to miałem totalny zamęt w głowie.
  Roszpunka przycisnęła ucho do drzwi.
- Musieli użyć zaklęcia Muffliato.
- Ktoś wie, o co im chodziło? - Thomas popatrzył na mnie.
- Nie. Czemu będą tu do czwartku?
  Ross spojrzała na główną ulicę Hogsmeade przez okno na korytarzu.
- Chodźmy do baru. Chyba mam teorię.

  Dziesięć minut później cała nasza piątka siedziała przy stoliku, sącząc kremowe piwo.
- Więc jaka jest twoja teoria?
- Zanim ci ją wytłumaczę, to obliż sobie wargi. Masz wąsa z piany – Roszpunka skrzywiła się. -Chodzi mi o to, że skoro profesor Murder przyszedł do pokoju, w którym rozmawialiśmy, to mógł wszystko słyszeć przez drzwi. Żadne z nas nie rzuciło zaklęcia wyciszającego. Po tym, jak mi opowiedziałeś o jego rozmowie z profesorem Williamsem, coś przyszło mi do głowy. Być może ktoś dowiedział się o tym, że nauczyciel obrony przed czarną magią jest wilkołakiem. Ten najpierw chce uciszyć ich po dobroci. Wiecie, co mamy w czwartek?
- Nie – odpowiedzieliśmy chórem.
- Co jak co, ale ty Jack, powinieneś to wiedzieć.
Zastanowiłem się. O czym zapomniałem?
- Krwawa Pełnia! To już w czwartek?
- Tak. A co działo się w Każde Krwawe pełnie?
- Wszystkie magiczne zwierzęta miały sumienie i świadomość swoich czynów. No i jeszcze były dwa razy silniejsze niż zazwyczaj. Taka wiewiórka potrafiła zagryźć nieostrożnego kota.
- Co?
- North mówił mi - powiedziałem ciszej – że to jedyny czas, kiedy Księżyc traci kontrolę nad żywiołami i w ogóle tymi wszystkimi dziwnymi bóstwami. Jeśli nie zdąży się ustawić posterunków na właściwych miejscach, może być źle.
- Ponadto Krwawe Pełnie zawsze zwiastowały coś złego. Wybuch dżumy, która wypleniła jedną trzecią ludności na świecie. Hiszpanka. Wojny Światowe. To wszystko było poprzedzone takimi właśnie pełniami.
- Ale to przecież dotyczyło mugoli, nie czarodziejów. Co to ma wspólnego z magicznym światem?
- Dżuma została wywołana zmieszaniem dwóch zaklęć niewybaczalnych rzuconych na szczura. Zwierzę teoretycznie powinno umrzeć, ale nic mu się nie stało. Z hiszpanką było podobnie. A Wojny Światowe to nic innego, jak walka czystokrwistych z mugolakami.
- Więc co teraz zrobimy?
- Poczekamy do czwartku. Jeśli nic się nie stanie, to potem porozmawiamy z Elsą. Teraz lepiej nie dokładać jej zmartwień.
- A jeśli nie zdążymy jej o wszystkim opowiedzieć? No bo wiecie, skoro magiczne zwierzęta będą miały więcej siły i świadomość, a w Hogwarcie jest wilkołak, to...
  Thomas nie musiał dokańczać.
  Profesor Murder wykończy nas, a my prawdopodobnie nie będziemy mogli się nawet obronić.
  Bardzo optymistyczny scenariusz.

***

  Minęły cztery dni.
  Była środa.
  Elsa o niczym nie wiedziała, a my nie staraliśmy się jej niczego wytłumaczyć. Robiło mi się naprawdę źle na myśl, że moja najlepsza przyjaciółka, prawie siostra, uważała mnie za ostatniego palanta. I może jeszcze myślała, że wcale się nią nie przejmujemy. Wszystko strasznie mnie przytłaczało. Otuchy dodawało mi to, że nasi rodzice byli w Hogsmeade. Zawsze mogliśmy pójść do nich i wszystko opowiedzieć.
  Leżałem na łóżku w moim dormitorium, patrząc na zegarek. Długa wskazówka cały czas przesuwała się w stronę dwunastki. Za jakieś pięć minut miała być północ. Czwartek. Krwawa Pełnia.                   Westchnąłem cicho. Brian, Dennis, John i Thomas spali.
  Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Dochodził zza drzwi prowadzących na schody, którymi schodziło się do pokoju wspólnego.
  Wyszedłem na korytarz. Z dołu usłyszałem czyiś głos.
- A mogłem olać Northa i powiedzieć Zębuszce, żeby tu przyszła.
Zbiegłem do pokoju wspólnego. Zając stał na środku, najwyraźniej próbując pozbierać szczątki zbitej fiolki.
- Co ty tu robisz? Wszystkich pobudzisz! - syknąłem do niego. Machnąłem różdżką i przeniosłem odłamki szkła do kosza.
- Twoja przyjaciółka wybiera się na spotkanie.

  Dziesięć minut później siedziałem w krzakach razem z Northem, Zębuszką i Zającem w krzakach pod Wrzeszczącą Chatą w Hogsmeade. Piasek rozdawał dzieciakom dobre sny, więc nie mógł być z nami.
Patrzyłem, jak Elsa stoi na polanie i grzebie nogą w ziemi.
- To nie jest dobry pomysł – szepnąłem do Northa. Kiedy śledziłem Elsę z Brianem, nic nie wyszło mi na dobre. Podejrzewałem, że i tym razem tak będzie.
- Ale zaraz zobaczysz, z kim się umówiła.
Popatrzyłem znów na moją przyjaciółkę. Wyglądała na przygnębioną. Po chwili zza drzew wyszedł jakiś chłopak. Miał ciemne włosy. Był dużo wyższy od Elsy, więc musiała patrzeć na niego z góry. W bladym świetle księżyca zauważyłem, jak moja przyjaciółka szeroko uśmiecha się na jego widok.

Jonathan.

  W święta powiedziała mi, że już nie utrzymuje z nim kontaktów. Że nic dla niej nie znaczył, po prostu ją pocieszał. A potem odszedł.
  Okłamała mnie.
  Usłyszałem ich rozmowę.
-  ... i nawet niczego mi nie powiedział.
- Może miał powód? No wiesz, chronienie cię nie jest takie łatwe, jakby się wydawało – Jonathan uśmiechnął się do Elsy.
- Sama doskonale potrafię się obronić.
  Przyjaciel Elsy zaśmiał się.
- No jasne.
  Nastała chwila ciszy.
- Wiesz, co stanie się w Krwawą Pełnię, prawda?
- Ja... Muszę z tobą porozmawiać, Elsa.
- Ty chyba nie...
-Posłuchaj mnie uważnie – Jonathan podszedł bliżej do Elsy i położył ręce na jej ramionach. - Nigdzie, naprawdę nigdzie, nie jest dla ciebie bezpiecznie. Zwłaszcza w Hogwarcie.
- Ale rok szkolny już się koń...
- Arendelle jest chronione magią trolli, ale to nie wystarczy. Coś bardzo, bardzo niedobrego ma stać się w Krwawą Pełnię, ale nie do końca wiem, co. Jednego jestem pewny: będzie chodziło o ciebie. Lepiej byłoby, gdybym zabrał cię z Hogwartu, ale nie mogę. Dlatego obiecaj mi, że nie będziesz się niepotrzebnie narażała – Jonathan odsunął się od niej.
- Zostawiasz mnie samą?
- Tylko przysporzyłbym ci kłopotów.
  Cała ta sytuacja bardzo przypominała mi moje pożegnanie z Elsą. Tylko że wtedy ja jej obiecałem, że przyjdę nazajutrz. No i już nie wróciłem.
- Ale...
- Obiecuję ci, że wrócę. Nie wiem jeszcze kiedy. Może za pół roku, albo dłużej. I wtedy wszystko ci wyjaśnię.
- Ale Jonathan... – mojej przyjaciółce załamał się głos.
- Hej, czy ja cię kiedyś okłamałem? - zapytał łagodnie.
Pokręciła głową.
- Trzymaj się, Elsie – Jonathan odwrócił się i wszedł do lasu.
Elsa zaczęła szlochać. Patrzyłem, jak ociera łzy, ale sam nie mogłem niczego zrobić. Tylko pogorszyłbym sytuację.
  Po dłuższej chwili moja przyjaciółka odwróciła się i poszła szybko w stronę drogi.
  Usłyszałem za sobą szelest. Wstałem i odwróciłem się szybko.
- Jesteście z siebie zadowoleni? - warknął Jonathan.
  Chyba wolałbym spotkać się z wściekłym profesorem Murderem.
Jonathan był naprawdę zdenerwowany. Patrzył na Northa z rządzą mordu w oczach. Biła od niego atmosfera wrogości. Byłem prawie pewny, że gdyby chciał, to zmieniłby się w Mroka. Poczułem, jak coś zaciska mi się w żołądku.
- Czego chcesz? - North wyciągnął swoje szable z pochew. Zając i ja wyszliśmy do przodu, a Zębuszka schowała się za Mikołajem.
- Ty jesteś Mrokiem – powiedziałem.
- Aktualnie nie. Za jakieś dwa, może trzy tygodnie – nagle jego ton złagodniał. - Dobrze się spisałeś, Frost.
- Co? - Zając spojrzał na mnie.
- Nic. Staraj się trzymać ją z daleka od Briana. Jest totalnym głupkiem.
- Tyle to ja sam wiem.
Jonathan wyszczerzył się do mnie. Jako człowiek wcale nie był taki zły.
- Odezwę się do was za jakiś czas. W każdym razie kiedyś będę musiał wam powiedzieć, dlaczego akcja dywersyjna się nie udała. A ty, Jack, pilnuj jej. Jest jakieś tysiące teorii na temat Krwawej Pełni, ale żadna z nich nie jest nawet w połowie tak straszna, jak to, co ma nastąpić. Trzymajcie się!
  Jonathan odwrócił się i wszedł w cień. A potem się rozpłynął, zostawiając mnie oszołomionego.
  Źle zrobiłem, zostawiając Elsę.
  Już niedługo miałem odczuć konsekwencje mojego wyboru.

***

  Maltretowałem moje frytki widelcem. Siedziałem na kolacji, cały spięty. Czekałem, aż profesor Murder zrobi coś dziwnego lub szalonego. Elsy nie było na kolacji. Może to i lepiej.
- Nic się na razie nie dzieje. Może to wszystko to tylko bujda? - odezwał się Thomas.
- Nie wiem – burknąłem. Prawda była taka, że miałem wątpliwości co do tego, że Elsa ma być zamieszana w teorie o Krwawej Pełni.
  Rozejrzałem się po sali. Do środka wchodziło coraz więcej osób. Prawie wszystkie miejsca były pozajmowane. Uczniowie jednak zachowywali się dziwnie. Rozmawiali ze sobą, ale to wszystko było takie jakieś... sztuczne.
  Ledwo to pomyślałem, od stołu wstali profesor Williams i Murder. Spojrzeli po sobie. Nagle profesor Williams zaczął biec w stronę drzwi.
- Drętwota!
- Colloportus!
  Profesor Williams zamknął drzwi Wielkiej Sali. Myślałem, że chciał powstrzymać Murdera.
Ale on zaczął robić się jakiś taki... dziwny.
  Światło krwawego księżyca wpadło przez okno do sali. Williams zaczął się zmieniać. Znacznie urósł, nogi i ręce mu się wydłużyły. Jego twarz zaczęła obrastać futrem.
  To był chyba najstraszniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. Ale nie to było najgorsze.
  Totalnie zapomniałem o zabraniu mojej laski, która przewodziła moc.

Idiota.

  Teraz nasz profesor zielarstwa stał, jako prawie wilkołak, na dwóch nogach. Był pokryty krótką, szarą sierścią. Warknął, ukazując ostre jak brzytwa zęby. Miał wydłużone kończyny, którymi pewnie bez trudu mógłby powalić dorosłego człowieka. Zdziwiło mnie to, że nie przemienił się do końca w wilkołaka. North mówił mi o eliksirach hamujących wilkołactwo, ale nie byłem pewny, czy działają one w ten sposób.
- Pod ścianę. Już! - warknął, a jego oczy błysnęły czerwienią. - Jeden fałszywy ruch, a wszystkich was pogryzę. Jestem pewien, że nie chcielibyście być wilkołakami, co? - wyglądało na to, że byliśmy całkowicie bezbronni. Wszyscy cofnęliśmy się w stronę stołu prezydialnego.
  Wilkołak zmierzył nas spojrzeniem.

Coś bardzo, bardzo niedobrego ma stać się w Krwawą Pełnię, ale nie do końca wiem, co. Jednego jestem pewny: będzie chodziło o ciebie.

  Jonathan miał rację. Williams musiał szukać Elsy. Błagałem w myślach, żeby nie przyszła do Wielkiej Sali. Jeśli tylko wilkołak chciał, mógł otworzyć drzwi. Nauczyciele, włącznie z Murderem, zostali rozbrojeni.

Błagam, Elsa, nie przychodź tu.

  Jak na złość Williams-wilkołak odwrócił się do drzwi i machną różdżką. Profesor Murder spojrzał na mnie wymownie, jakby chciał powiedzieć „No i gdzie teraz są Strażnicy?”.
  Było już zbyt późno.
Elsa weszła do Wielkiej Sali.
- Uciekaj! - krzyknęła Merida. Mnie ścisnęło w gardle ze strachu.
  Popatrzyłem przez okno.
  Minutę później byłem świadkiem wydarzeń, jakie nie rozgrywały się nawet w moich najgorszych koszmarach.

6 komentarzy:

  1. Murder to taki Snape XD a Williams... no nie wiem - Lupin? Nie... Lupin był fajny.
    Czekam na więcej Jonathana! On jest taki słodki :3 jak się martwi o Elsie...
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle, to krwawy księżyc wygląda przepięknie!

      Usuń
    2. Tak. TYLKO ŻE JONATHAN ODSZEDŁ. Nadal się zastanawiam co ja właściwie robię?
      Jestem baka.
      W każdym razie Krwawa Pełnią miała zwiastować koniec świata. No więc wiesz, Ireth.
      Niech żyje apokalipsa!

      Usuń
    3. Tak. TYLKO ŻE JONATHAN ODSZEDŁ. Nadal się zastanawiam co ja właściwie robię?
      Jestem baka.
      W każdym razie Krwawa Pełnią miała zwiastować koniec świata. No więc wiesz, Ireth.
      Niech żyje apokalipsa!

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Oj tam, oj tam - jedną krwawą pełnię już przeżyłam XD

      Usuń

Siva Internetowy Spis